wtorek, 4 grudnia 2012

"Skrzydła Anioła" 3 cześć II rozdziału


Jack wziął gitarę i zaczął ją stroić. W tym czasie Alex wyjęła z torby teczkę z tekstami piosenek, chwytami itd. Nerwowo przeglądała kartki. W końcu znalazła co chciała. Zaczęła nucić. Chwilę później odezwał się Jack.
- Jesteś rozśpiewana?
- Owszem.
- To co, zaczynamy?
- Dajesz. – odpowiedziała z uśmiechem. Zaczął grać pierwsze akordy. „Am, C, G, Em.. powoli, nie pomyl się..” powtarzał w myślach. Jednak po chwili usłyszał jej głos. Aż go zatkało. Urwał. Tak melodyjnego, czystego, wręcz anielskiego głosu nie słyszał już dawno. Miała bardzo oryginalną barwę. Niby głos delikatny, ale z pazurem. Już czuł ze ta dziewczynę stać na wiele. Popatrzył na nią.
- Dziewczyno…
- Było aż tak źle? Jejku, nie wiedziałam, przepraszam.. – spuściła głowę.
- Nie, właśnie wręcz przeciwnie. Gdzieś ty chowała ten głos?
- Nie chowałam.. Śpiewam, nawet za dużo, ale i tak mało osób mnie słucha. Z reszta nie jest aż tak dobrze. Jest ok., nie narzekam, ale dalej pracuje.
- Skończ gadać głupoty. Masz cudowny głos i nie dyskutuj. I gdzie niby śpiewałaś?
- Na pewno chcesz wiedzieć?
- No skoro pytam, to raczej tak.
- W kościele.

piątek, 30 listopada 2012

"Skrzydła Anioła" 2 część II rozdziału


Chwilę później rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Jack na wpół przytomny poszedł je otworzyć.
- Hej – przywitała go z uśmiechem Alex. Już na pierwszy rzut oka można by zauważyć, że jest podekscytowana. Cała aż promieniała.
- Hej – odparł cicho Jack. – Proszę, wejdź.
- Ej, stało się coś? – spytała.
- Nie, nic. Po prostu.. mam zły dzień. Ale nie martw się, zaraz mi się polepszy. – odpowiedział, a na jego twarzy pojawił się cień uśmiechu.
- No ok, niech ci będzie. – powiedziała. Poszli na górę. Jack zostawił ją samą i poszedł do kuchni po coś do picia. Alex zaczęła powoli chodzić po pokoju i oglądać zgromadzone tam rzeczy. Najbardziej zaintrygował ją obraz, który według niej w ogóle nie pasował do wystroju. Przedstawiał on dziewczynkę huśtającą się na huśtawce. Za nią stał chłopak, na oko dobre parę lat starszy od niej. Wyglądało na to, że pomagał jej wzlecieć jak najwyżej. Dziewczynka miała długie, ciemne i kręcone włosy, bladą cerę i czarne oczy. Ubrana była w zieloną i zwiewną sukienkę w kwiatki. Była śliczna. Chłopak wyglądał podobnie, z tym że miał włosy obcięte na jeża a na sobie miał założone krótkie niebieskie spodenki i niebiesko-białą bluzkę. Niesamowita radość jaka biła z ich twarzy, zdawała się rozświetlać i tak jasny już obraz. Alex przejechała po nim palcami. W tym momencie do pokoju wszedł Jack. Speszona dziewczyna odeszła od obrazu.
- Przepraszam, nie powinnam dotykać..
- Spokojnie, nic się nie stało. Podoba Ci się?
- I to bardzo. – odparła z szerokim uśmiechem. – Przepraszam że to powiem ale nie pasuje mi tutaj zbytno.. te niebieskie ściany średnio się z nim komponują. Ale nie przejmuj się, rozumiem, bije z niego tak pozytywna energia że nie sposób go tu nie powiesić. Te jasne barwy, ta radość. Jest wyjątkowy. Nigdy nie widziałam czegoś podobnego. Nie myśl sobie że chcę tutaj skrytykować wygląd twojego pokoju, wręcz przeciwnie. Pewnie każdy zwraca na niego uwagę, prawda? – zaczęła mówić szybko i z ekscytacją. Jak zwykle była szczera w tym co mówi i nie zawsze zastanawiała się, czy jest to miejscu. - mogę wiedzieć skąd go masz?
- Mój tata go namalował. To pamiątka, i dlatego tu wisi. Jest ich wiele, ale ten lubię najbardziej. – odpowiedział Jack spokojnie. Alex wyraźnie się speszyła. Zaczerwieniła się.
- Jezu.. przepraszam cię. Ja naprawdę nie chciałam.. Gdybym wiedziała.. kurcze tak mi głupio..
- Spokojnie – powiedział z uśmiechem – naprawdę nic się nie stało. Przywykłem do tego że jesteś szczera do bólu.
- Ale nawet nie wiesz jak mi teraz głupio..
- Nie martw się. Mnie tez on tu nie pasuje ale.. nie umiem go zdjąć. Wiele mi on przypomina.. Tata malował go patrząc na mnie i na moją siostrę. Popatrz – powiedział podchodząc do okna. Alex poszła za nim. Pokazał palcem na wielkie drzewo z zawieszoną huśtawką. – Widzisz? Tata namalował nas, gdy z siostrą się tam bawiliśmy.
- Jej.. Twój tata miał niesamowity talent..
- Jeden z wielu – powiedział i uśmiechnął się. Spojrzała na niego. Dostrzegła, że zeszkliły mu się oczy. – Ale dobra, dość gadania. Weźmy się do pracy. W końcu po coś tu przyszłaś, prawda?

czwartek, 29 listopada 2012

"Skrzydła anioła" - 1 część II rozdziału


Od czasu tej rozmowy minął już miesiąc. Żadne z nich nie wróciło do rozmowy. Dzisiaj Jack zaprosił Alex do siebie. Podczas ostatniej rozmowy wyszło na jaw, że ona uwielbia śpiewać a że on gra na gitarze postanowili to wykorzystać.  Wprawdzie kiedyś marzył o założeniu zespołu czy czegoś podobnego ale to było dawniej. Wtedy jeszcze dopingowali go rodzice
            Alex poprosiła go, żeby spróbował zagrać piosenkę Skin od Alexz Johnson. Przesłuchał ją. „Oj nie będzie łatwo” pomyślał.
- Dasz sobię rade – powiedział Anioł, zjawiając się ni z tego ni z owego.
- O to ty. Dawno się nie widzieliśmy. Gdzieś się podziewał?
- Wiesz.. raz tu raz tam.. I w Azji i w Afryce..
- A tak na serio?
- Byłem przy Tobie. Ale jakoś nie widziałem potrzeby interweniować. Dobrze sobie radzisz..
- No ale mógłbyś się czasem odezwać. Już myślałem że zniknąłeś na stałe czy coś..
- Wiesz.. jeśli dalej będziesz sobie tak radził to możliwe że zniknę.
- Ej, czekaj. Ja wiem że jestem nieznośny ale nie zostawisz mnie tak. Stary, po tym wszystkim chcesz się nagle zmyć?
- Jak widać już mnie nie potrzebujesz. Znalazłeś sobie kogoś, kto mnie zastąpi.
- No przestań. Teraz mówisz jakbyś był zazdrosny o Alex. Słuchaj, żeby było jasne. Ona jest moją przyjaciółką, ale to TY byłeś ze mną zawsze, od samego początku, to TY mnie wspierałeś i to TY trzymałeś mnie przy życiu. Nie chce znowu stracić tak bliskiej mi osoby więc.. Nie rób scen i nie strasz mnie tak ok? Bo na zawał padnę..
- Wiesz co, to trochę bardziej skomplikowane. Kiedyś ci to wytłumaczę.
- Kiedyś? Czemu nie teraz?
- Nie ma czasu. Alex będzie tu za 3 minuty. – powiedział i zniknął zostawiając Jacka samego z tysiącami myśli

poniedziałek, 26 listopada 2012

Aj..

Przepraszam was! najpierw  nie miałam dostępu do internetu a potem byłam na rekolakcjach.. ale od jutra znowu nowe posty ; )

wtorek, 20 listopada 2012

"Skrzydła Anioła" - 4 kawałek I rodziału



Byli praktycznie nierozłączni. Siedzieli w jednej ławce, w szkole chodzili we dwoje a czas po szkole przeważnie spędzali razem. Byli dla siebie niczym rodzina. Ona odciągała jego myśli od przeszłości, pomagała mu się otworzyć. Powoli opowiadał jej swoją historię. Mówił o rodzicach, o siostrze, o tym co było dawniej. Była pierwszą osobą z zewnątrz, która poznała jego historie. Wprawdzie musiał się długo na to zbierać. Nie wiedział czy warto, jak zareaguje itd. Wcześniej coś tam napominał o wypadku itd. Lecz nigdy nie zagłębiał się w szczegóły. Jednak podczas któregoś z wieczornych spacerów ośmielił się, opowiedział wszystko od początku do końca. Siedzieli wtedy na ich wspólnej ławce w parku. Jack sam nie wie, jak to się stało, że kolejny raz rozmawiali o nim. Alex znowu go wypytywała. W tedy właśnie postanowił jej wszystko powiedzieć.
            Zaczął od tego, jak wyglądało ich życie przed wypadkiem. Opowiedział o niedzielnych wieczorach, o tym jak grał gdy reszta śpiewała, o wsparciu taty przy nauce gry, o tym jak grał siostrze kołysanki a potem ona, zanim jeszcze zasnęła, mówiła, jak bardzo go kocha. Aż w końcu opowiedział o wypadku, śmierci rodziców i ukochanej siostry i życiu po wypadku, aż do momentu rozpoczęcia roku szkolnego.
Ona siedziała wsłuchana w jego historie a w jej czekoladowych oczach widać było łzy. Kiedy skończył opowiadać, jedna z nich spływała po policzku.
- Ej, Alex, nie chciałem żebyś płakała.. przepraszam.
- Nie no, nie przepraszaj. Po prostu.. to jest strasznie smutne. Gdybym wiedziała co przeżyłeś, nie wypytywałabym o wszystko tak usilnie. Przepraszam, na praawdę
- No widzisz, a teraz już wiesz. Jesteś pierwszą osobą spoza rodziny, która wie co we mnie siedzi. Ale nie płacz już ok.?
- Dziękuję za zaufanie. Ale wiesz co? Nie mogę nie płakać. Kiedy to mówiłeś.. wróciły moje wspomnienia.
- Opowiesz mi o tym jak będziesz chciała ok?
- A chcesz usłyszeć teraz?
- Jeśli jesteś gotowa, z przyjemnością.
- Więc.. Mówiłam Ci że się przeprowadziłam prawda? Nie bez przyczyny tak daleko. Uciekałam z mamą. Ale czekaj, zacznę od początku. Wszystko zaczęło się ponad rok temu, też od wypadku. Z tym że wtedy w nim zginęła moja starsza siostra z mężem i synkiem. Jechała z nimi nad morze. To była już któraś z kolei godzina. Podobno jej mężowi się przysnęło, zjechał i uderzył z dość dużą prędkością w drzewo. Nie mieli szans na przeżycie. Kiedy moi rodzicie się o tym dowiedzieli… - przerwała na chwile bo łzy nie pozwalały jej mówić dalej. Jednak po chwili znowu zaczęła – To było straszne. Mama płakała całymi dniami a ojciec szukał ucieczki w alkoholu. Potem zaczęło się wzajemne obwinianie się czyja to wina. Ojciec mówił że to matka mogła ich powstrzymać, przemówić im do rozsądku i nie namawiać ich na tak daleką trasę, za to ona próbowała się bronić tym, że on ma większą władzę. I tak mijały kolejne miesiące. Ja nie mogłam tego słuchać i zdarzało mi się uciekać z domu. Jednak nie na długo. Na dwa, może trzy dni. Spałam wtedy u przyjaciółki. A potem.. im dalej tym gorzej. Ojciec zaczął nas bić. Najpierw mnie, potem moją mamę. Wyładowywał się na nas gdy był pijany lub kiedy po prostu nie miał dnia, był zdenerwowany albo choćby wtedy, gdy któraś z nas się mu sprzeciwiła. Zaczęło się od zwykłego, lekkiego pchnięcia a skończyło na tym, że miałam np. rozciętą wargę czy podbite oko, siniaki stały się normą.. Nie wytrzymałyśmy z mama i uciekłyśmy. – Spuściła głowę. Zapadła cisza którą przerywał tylko jej cichy szloch. Jackowi łzy płynęły po policzku. Pierwszy raz płakał przy kimś ale teraz nic go to nie obchodziło. Ona siedziała pochylona. Przysunął się i ją przytulił.
- Nawet nie wiesz jak mi przykro... – powiedział. Odsunął się lekko.
- Spokojnie. Przepraszam za tą całą scenę, ale po prostu wspomnienia bolą. To jest dalej żywe. W końcu ojca ostatni raz widziałam.. miesiąc temu, zaraz przed rozpoczęciem szkoły.
- Nie przepraszaj, wiem co czujesz. Widzisz, ja ostatnio rozmawiałem z rodzicami.. rok temu. Rok temu wszystko się wydarzyło. A we mnie to dalej siedzi. Więc co Ty masz powiedzieć? U ciebie wszystko jest jeszcze świeże.
- Dziękuję że jesteś. Musiałam w końcu komuś to powiedzieć.
- Pamiętaj, na mnie zawsze możesz liczyć.

poniedziałek, 19 listopada 2012

"Skrzydła Anioła" - 3 kawałek I rozdziału




Idąc do domu Jack cały czas myślał o Alex. Zastanawiał się, jak nieznajoma dziewczyna sprawiła, że zaczął z nią normalnie rozmawiać...
- Ma w sobie to coś – odezwał się Anioł.
- To zaś ty.. bardziej namieszać nie mogłeś?
- Jak namieszać? Powinieneś mi dziękować. Bo kto sprawił że się poznaliście? No?
- Ten sam który sprawił, że wyszedłem na idiotę. Dziękuje.
- Hmm... Niby wyszedłeś na idiotę a jutro jesteś z nią umówiony.. niezłe rozumowanie.
- No ok... Może nie do końca idiotę ale... Mogła sobie pomyśleć że jestem stuknięty, że nieudolnie próbuje ją poderwać a chce spotkać tylko dlatego, żeby znowu się ze mnie pośmiać.
- Oj tam, nie histeryzuj. Słuchaj się mnie a daleko zajdziesz.
- Ta.. Podnoś sobie swoją i tak wygórowaną samoocenę jeszcze bardziej..-  powiedział. Anioł, Wzruszył ramionami, uśmiechnął się i zniknął zostawiając Jacka samemu sobie.


***

Jack poszedł na górę. Podszedł do biurka za którym stała gitara. Dzisiaj powiedział Alex że lubi grać ale.. nie ruszył jej od dnia wypadku..
- No na co czekasz? Bierz i graj.
- Nie.
- Czemu? Przecież tak to uwielbiałeś. I tak się tym chwaliłeś tej koleżaneczce..
- I dalej uwielbiam.
- To w czym problem? Boże.. I weź tu zrozum człowieka.. No nie da się.. Za Chiny za Japonię..
- To proste. Zbyt dużo wspomnień. Pamiętasz? Zawsze grając usypiałem moją siostrę. - głos zaczął mu się łamać – Często w niedziele wieczorem siadaliśmy wszyscy w salonie i śpiewaliśmy. A ja grałem. To boli.. - łzy spłynęły mu po policzku. To dalej we mnie siedzi, jest świeże. Czuje się czasem, jakby to z nimi robił jeszcze tydzień temu.
- Wiem. Ale.. może spróbuj? Słuchaj, nie możesz ciągle żyć tylko wspomnieniami. Owszem, są one ważne, ale trzeba się niekiedy od nich odciąć. Patrząc do tyłu nigdy nie ruszysz do przodu. Kochasz grę na gitarze i wychodzi ci to super. Więc graj. Nie przejmuj się wspomnieniami. Teraz myślisz że nie dasz rady. A co jeśli twoim powołaniem jest gra na gitarze? Jeśli rzucisz to teraz, nie dowiesz się, a kiedyś będziesz żałował. Wtedy będzie już za późno. Więc bierz tą gitarę i graj.
- Ale.. ja nie mogę.. nie jestem jeszcze na tyle silny..
- Zostań z tym sam, przemyśl to. Ale jeśli chcesz iść do przodu, być szczęśliwy, musisz zacząć od tych prostych rzeczy. Nie dasz rady podnieść się całkiem, gdy będzie cię przerastać zwykła gra na gitarze. - skończył Anioł i zniknął. Jack zaczął myśleć. Zastanawiał się, czy da rade grać, czy jest na tyle silny, czy sobie z tym poradzi. Wspominał te niedzielne wieczory. Wtedy był szczęśliwy. „Może grając, znowu poczuje to ciepło?”. Wziął gitarę. Nastroił. Pierwszy krok za nim. „Dasz sobie rade, to tylko gra” powtarzał w myślach. Zagrał pierwsze akordy. Przerwał. „Nie dam rady..”. „Zrób to dla rodziców, dla siostry” usłyszał. Grał dalej. „Widzisz, dajesz rade”. Miał przed oczyma wizje tych wieczorów. Zaczął podśpiewywać. Ogarnęło go ciepło. Poczuł wyraźnie ich obecność. Poczuł jak tata chwyta go za ramie. Słyszał jak mówi „Dasz sobie rade” tak samo jak wtedy, gdy dopiero się uczył. Skończył. Łzy spływały mu po policzkach.
- Jednak dałeś rade. Wygrałeś walkę ze wspomnieniami. Teraz już możesz wszystko. - usłyszał cichy głos swojego Anioła.

Następnego dnia o 6:30 zadzwonił mu budzik. „Jak można się od tego tak odzwyczaić?” Pytał sam siebie wyłączając z irytacją budzik. Wstał niechętnie z łóżka. Jednak gdy doszedł do siebie przypomniało mu się, że jest na dzisiaj umówiony z Alex. To go ożywiło do tego stopnia, ze po 20 minutach był gotowy do wyjścia.
- Ej ej, co Ci się tak spieszy? - usłyszał. - Chyba nie chodzi o spotkanie z Alex nie?
- Hmm.. sam nie wiem. Jakoś pomyślałem o niej i.. kurcze. Nie wiem jak to powiedzieć.
- Chyba nie chcesz mi powiedzieć że ona ci się podoba prawda?
- Nie, nie ma opcji. Owszem, jest ładna ale.. nie, to nie dziewczyna dla mnie. Zresztą. Wątpię żeby jakakolwiek dziewczyna była dla mnie... W każdym razie nie szukam teraz żadnej. Po prostu poczułem taki powier i już.
- Jezu, aż mi kamień spadł z serca.
- Czemu?
- Wiesz, biorąc pod uwagę to, ile mamy samobójców z miłości, zazwyczaj strasznie młodych oraz to że wiele osób często zakochuje się zbyt szybko, traci głowę i są potem nieszczęśliwi to.. nie chce tego samego dla Ciebie.
- Spokojnie, nie masz się o co martwić. A teraz wybacz, my tu gadu gadu a robi się późno. A nie będę z Tobą rozmawiał po drodze bo.. nie chce żeby ludzie mnie wzięli za idiotę. - powiedział po czym zszedł na dół. Zahaczył o kuchnie, pożegnał się z babcią i ruszył z stronę szkoły.


„Pierwsza lekcja – angielski. Sala nr 4. Kurcze, gdzie to może być..?” Pomyślał wchodząc do szkoły.. „Zaś potrzebujesz pomocy Alex?” usłyszał głos. „Nie, dam sobie rade sam.” odpowiedział. Ruszył przed siebie. „Ok. teraz jestem na pierwszym piętrze.. czwórka powinna być na parterze.. tylko gdzie są schody..? Cholera za duża ta szkoła..”
- Hej, Jack, nie potrzebujesz czasem pomocy? - usłyszał jak ktoś za nim się śmieje. To Alex. „No niee.. i co teraz?” pomyślał.
- Hej. Nie, nie potrzebuje – odpowiedział z uśmiechem.
- A to może i lepiej.. czyli mogę liczyć na to że mnie tam zaprowadzisz? - spytała.
- Hmm.. no raczej tak .. - „no to mam przekichane..” pomyślał.
- Ok. To gdzie idziemy?
- No wiesz.. trzeba zejść po schodach na dół.. i..yy.. tam na lewo.. a dalej.. - Przerwał mu śmiech Alex.
- Wiesz co? Przyznałbyś się że nie wiesz gdzie to jest. Chodź za mną. Znowu. No chyba że twoja męska duma na to nie pozwala..  – powiedziała śmiejąc się. Jack się zaczerwienił. „No pięknie.. zaś dałem plamę..”.


Doszli do klasy. Usiedli razem w ławce. Porozmawiali chwile po czym zadzwonił dzwonek. I tego dnia byli już nierozłączni. Spędzali razem przerwy, siedzieli razem w ławce. Jack dowiedział się, że ona też nikogo nie zna, dlatego bardzo się cieszy że go poznała.
Po lekcjach, tak jak się umówili, poszli na spacer. Był ładny i słoneczny dzień. Wybrali się do parku.
- Wiesz co.. - zaczął Jack – mówiłaś że nikogo tu nie znasz... Jak to się stało? Przecież to nie jest wielka miejscowość, ktoś z twojej starej szkoły na pewno poszedł do tego liceum. Podobno jest o wiele lepsze niż do drugie..
- No tak, jest lepsze ale.. Ja tu mieszkam od niecałego tygodnia...
- A no chyba że tak.. mogę wiedzieć gdzie wcześniej mieszkałaś?
- Na wsi. Jakieś 200 km stąd. Musiałam się przeprowadzić bo.. bo tak.
- Bo tak?
- Przepraszam, ale teraz.. nie powinieneś wiedzieć.
- Ok, ok, nie będę wnikać.
- I bardzo dobrze. - odpowiedziała i uśmiechnęła się delikatnie. „No zrób coś żeby jej humor poprawić!” usłyszał.
- Idziemy na lody?
- Nie mam pieniędzy przy sobie.
- Nawet się nie wydurniaj. Ja płace. - uśmiechnął się.


Poszli do cukierni. Nie obyło się bez wygłupów po drodze. Zjedli lody i wrócili do parku. Los chciał, że nie było oprócz nich nikogo. Usiedli na ławce. Powoli zaczynało się ściemniać. Puścili muzykę. Nagle Jack zapragnął podzielić się z nią swoimi tanecznymi umiejętnościami. Zaczęli tańczyć, jednak po chwili śmiech zaczął im to uniemożliwiać. Usiedli z powrotem ale tym razem na trawie. Jack popatrzył na nią. Siedziała bokiem. Dopiero teraz zaczął się zastanawiać skąd w nim tyle odwagi, otwartości, dlaczego przy niej czuje się inaczej, lepiej. Ona działała na niego jak.. nawet nie wiedział do końca jak to określić. To wyglądało tak, jakby samym pojawiania się „wycinała” smutek i złe wspomnienia, a gdy tylko odchodzi „wkleja” je z powrotem na to samo miejsce. Nie miał pojęcia jak to robiła. Przecież znają się.. dwa dni.
- Co tak patrzysz? – spytała po chwili.
- Po prostu.. zamyśliłem się. I chciałem ci podziękować.
- Za co?
- Za wszystko. Przy tobie znikają smutek i złe wspomnienia, mogę się otworzyć i znowu żyć jak dawniej. Przynajmniej przez chwile. Póki jesteś przy mnie. Wiem, dziwnie to brzmi z ust chłopaka, którego znasz 2 dni no ale…
- Ja też Ci dziękuję. – odpowiedziała.
            Posiedzieli jeszcze chwile po czym Jack odprowadził Alex do domu. I od tej pory się zaczęło.

niedziela, 18 listopada 2012

"Skrzydła Anioła" - 2 kawałek I rozdziału





Stało się. Stoi przed szkołą. „No to mam przechlapane” pomyślał. Ale nie da się tego ominąć. Niestety. Wchodzi do budynku. Nikogo nie zna, nie wie gdzie iść. Jest przerażony.
- I co, jest tak źle? - pyta się Anioł. Zjawił się ni z tego ni z owego. Jack prawie podskoczył ze strach.
- Byłbyś łaskaw mnie nie straszyć? - odpowiada poirytowany.
- No dobra dobra, ale to nie odpowiedz na pytanie. Więc?
- Nie no jest cudownie. Nikogo nie znam, nie wiem gdzie iść, nie wiem nic. Jest wręcz super! Zadowolony?
- Po pierwsze, jeśli nie chcesz, żeby ludzie wzięli cię za idiotę już pierwszego dnia to mów ciszej. Po drugie, w czym problem? Stary, myślenie nie boli! Spytaj się kogoś gdzie jest sala 22. Chociażby tamtej dziewczyny. - pokazał ją palcem. Stała sama. Miała czarne włosy i bladziutką cerę. Wysoka i szczupła. Miała założona czarną, dopasowaną i sięgającą przed kolano sukienkę.
- No chyba Cię porąbało ! - szepnął Jack z irytacją
- Uwierz mi, spytaj ją.
- Wkoło jest jakieś 400 osób a ja muszę zagadywać najładniejszą dziewczynę jaką widziałem? Ja? Prędzej ona ucieknie niż mi odpowie. Albo ja zapadnę się pod ziemie.
- Ej, popatrz na siebie. Wyglądasz super. Dasz rade. A teraz idź. - powiedział i zniknął.
Jack nie wyglądał źle. Miał dłuższe czarne włosy, bladą cerę i bardzo ciemne oczy, był  wysoki i w miarę umięśniony. Miał na sobie biała koszule i czarne spodnie jak od garnituru. Był bardzo przystojny.
„Co ja z nim mam...” pomyślał tylko, po czym ruszył w stronę dziewczyny.
- Hej.. – zaczął nieśmiało. Dziewczyna popatrzyła na niego swoimi wielkimi czarnymi oczami i uśmiechnęła się. - Czy.. nie wiesz może gdzie jest sala 22? - spytał. Dziewczyna zachichotała.
- Tak się składa że wiem. Za Twoimi plecami. - powiedziała z uśmiechem. „I co, zadowolony? Zrobiłem z siebie idiotę. O to Ci chodziło?” pomyślał tylko.
- Oh.. przepraszam... nie zauważyłem... yyy... Lepiej już pójdę. - powiedział czerwieniejąc. Już chciał odejść gdy dziewczyna zaczęła mówić:
- Idziesz do Sali 22? Będziemy chodzić razem do klasy. Tak się składa, że łatwo się mnie nie pozbędziesz. - i uśmiechając się weszła do sali. „No pięknie..” pomyślał Jack. W tym momencie pojawił się Anioł.
- No widzisz, nieźle sobie poradziłeś. - zaczął.- Trzeba było zapytać ją o imię..
- Nieźle? Dziewczyna ma mnie teraz za ślepego idiotę albo uważa że to nieudolna próba podrywu..
- Nie będzie źle. Ej, trochę więcej wiary w siebie. A teraz właź do klasy. I spytaj piękną nieznajomą o imię.
- Zaczynasz mi działać na nerwy… - odpowiedział Jack po czym wszedł do sali.

Pomieszczenie było pełne uczniów. Na oko – tyle samo chłopaków i dziewczyn. Poszukał jej wzrokiem. Jest. Siedzi sama w ostatniej ławce. „No idź tam” usłyszał. „Zamknij się już” pomyślał. Ale poszedł. Bo co innego miał zrobić? Anioł chybaby nie dał mu z tym spokoju do końca życia.. wiecznie by mu to wypominał.. Dziewczyna spojrzała na niego z uśmiechem. „Boże, co ja wyczyniam..” Usiadł obok niej.
- Wolne prawda?
- Hmm.. być może.. – zaśmiała się – Jasne, siadaj.
- Wiesz.. tak się zastanawiałem.. zdradzisz mi swoje imię?
- Jestem Alex.
- Miło mi. Jack. - odpowiedział chłopak z uśmiechem. „Tak trzymać” usłyszał. „Czy ja Ci nie mówiłem, że masz się zamknąć?”. - Więc.. powiesz coś o sobie? - i zaczęli rozmawiać.
Alex uwielbiała pisać wiersze, opowiadania, teksty piosenek. Kochała śpiew i taniec. Uczyła się wielu języków. Ma w domu kota, którego nazwała Bezimienny. Wytłumaczyła, że nikomu nie chciało się wymyślić imienia. Miała świetne poczucie humoru.
On nie miał za wiele do powiedzenia. Lubił grę na gitarze, śpiew, czytanie.. I nic więcej. Nie chciał mówić o rodzicach, nie teraz. Ale mimo to nawiązał się dość długa dyskusja, którą przerwał wychowawca wchodzący do klasy. Jack wiedział, że zaraz nadejdzie moment, którego obawiał się najbardziej – przedstawienie się klasie.
I tak się stało. Po omówieniu regulaminu, systemu oceniania itd. Wychowawca kazał każdemu po kolei wychodzić na środek i przedstawiać się.
Pierwsza była blondynka – istny plastik. Gdy mówiła, jaka to jest inteligentna, słychać było szmery w klasie a Jack wymienił z Alex znaczące spojrzenia. Poza tym jej zainteresowania to prowadzenie bloga o modzie, czytanie oraz słuchanie muzyki. „Nieźle się zaczyna” pomyślał Jack.
Następna była typowa rockowa dziewczyna. Była ubrana cała na czarno i miała czerwone włosy. Nie mówiła o sobie za wiele. Sprawiała wrażenie nieśmiałej co kontrastowało mocno z pozorami jakie stwarzała.
Potem jeszcze kilka całkowicie niewyróżniających się dziewczyn, jedna maniaczka Japoniii ostatnia, typowa sportowa dziewczyna. Potem faceci Większość sportowców. Napakowani kolesie którzy uważają ze wszytko im wolno. Dwóch kujonków, trzech metalowców. I wreszcie przyszła kolej na niego.

Wyszedł niepewnym krokiem na środek.
- Więc.. nazywam się Jack.. Lubię grę na gitarze, czytanie.. no i to chyba wszytko..- powiedział i ruszył w stronę ławki
- Przed chwilą byłeś bardziej rozmowny – szepnęła Alex powstrzymując śmiech.
- Wiesz.. jestem dość nieśmiały.. płoszy mnie tłum..
- Popracujemy nad tym – odpowiedziała z uśmiechem. Również się uśmiechnął.
Gdy wszyscy się przedstawili, nauczyciel podał jeszcze plan lekcji i wszyscy mogli rozejść się do domu. „Ej, zapytaj czy się z tobą nie przejdzie jeszcze chwile” usłyszał. „Po co? Zobaczymy się jutro”. „Pytaj i nie gadaj”. Anioł nieźle działał mu na nerwy, jednak nie mógł go nie posłuchać.
- Alex.. tak się zastanawiałem.. Nie przeszłabyś się ze mną jeszcze chwile?
- Jack, z chęcią, ale nie dzisiaj.. zaraz idę do pracy..
- Pracujesz?
- Opiekuję się dziećmi sąsiadów. Ale jeśli chcesz, możemy iść jutro po szkole.
- Jasne, nie ma problemu. Powodzenia w pracy. - powiedział i ruszył w stronę wyjścia.

sobota, 17 listopada 2012

"Skrzydła Anioła" - Wstęp + kawałek pierwszego rozdzialu


Prolog

Jak wiadomo, nad każdym z nas czuwa Anioł Stróż. Jeden i niepowtarzalny. Jest z nami zawsze. Broni nas, chroni od zła i od pokus tego, który jest złem.. Ale czy kiedykolwiek zastanawialiście się, gdy ominęło was jakieś niebezpieczeństwo, czy to Jego zasługa? Powiedzmy, ze w ostatniej chwili zauważyliście nadjeżdżający samochód i cofnęliście się. To Anioł zadziałał. Może nie usłyszeliście jego głosu, który mówi „Ej Ty! Patrz na lewo!”. Ale to on zwrócił naszą uwagę. Tego nie da się logicznie wytłumaczyć. W to trzeba uwierzyć.

I


Tego dnia Jack obudził się z typowym dla siebie pesymizmem. „Kolejny beznadziejny dzień” - pomyślał. Już dawno stracił nadzieję na to, że spotka go coś dobrego. Nawet nie starał się szukać szczęścia. Uważał to za zbędne. Przez 15 lat był on radosnym chłopakiem. Zawsze uśmiechnięty, otwarty, optymistycznie nastawiony do życia. Jednak potem wszystko się zmieniło. Czemu?
Wszystko przez zdarzenie sprzed roku. Jechali do dziadka na urodziny. Był 23 października. Padało, wiał silny wiatr. Rodzice sprzeczali się o coś na przednich siedzeniach. Jack tylko siedział z siostrą i słuchał. W pewnym momencie usłyszał krzyk matki „Boże Kochany, Austin, uważaj!” po czym huk. Film mu się urwał. Gdy się obudził, był w szpitalu. Nad nim czuwali dziadkowie. Pytał o rodziców, o siostrę. Nikt nie chciał mu nic powiedzieć. Ale po kilku próbach dowiedział się. Jego rodzice nie żyją. Było zderzenie czołowe z tirem. Nie mieli oni szans a siostra zmarła zaledwie godzinę temu. Zbyt dużo obrażeń jak na czterolatkę. On sam ledwo uszedł z życiem.
Od tej chwili Jack zamieszkał z dziadkami. Zamknął się w sobie. Nie chciał rozmawiać z nikim, nawet z najbliższymi. Niejeden psycholog próbował do niego dotrzeć, jednak wszelkie starania poszły na marne. Chłopak odezwał się tylko od czasu do czasu. Nic więcej. Jednak pewnego dnia babcia przyłapała go jak mówił sam do siebie. Na pytanie co robi, rzucił tylko: „Rozmawiam z moim Aniołem Stróżem. Tylko on mnie rozumie”. Od tej chwili babcia często widziała go w takiej sytuacji, ale nigdy o nic nie pytała. Nie chciała bo wiedziała, że i tak nie odpowie. Zastanawiała się tylko, czy nie wpadł on w żadną chorobę. Skoro widzi już anioły…
Teraz, gdy minął rok od wypadku, choć Jack ma już 16 lat, dalej jest strasznie małomówny i zamknięty w sobie. Jednak częściej rozmawia z kimkolwiek niż na początku. Wszyscy mają nadzieje, że już za niedługo będzie tak samo radosny i otwarty jak dawniej.
Dzisiaj, kiedy zaczął się rok szkolny, musi się przełamać. Przed nim pierwsza klasa liceum. Nowa szkoła, nowi nauczyciele, nowi znajomi. Będzie mu ciężko.
Jack usiadł na łóżku zdołowany. „Nie dam rady...” pomyślał.
- A właśnie że dasz – odezwał się głos. Jego anioł usiadł koło niego.
- Skąd Ty to możesz wiedzieć... - Odburknął.
- Wiesz, znam Cię dość dobrze. I wiem że sobie poradzisz. No chyba ze usiądziesz w kącie i zaczniesz płakać, wtedy nie ma mowy. Ale jeśli już wyjdziesz z domu, będzie dobrze.
- Nie jestem pewny... Tam będzie co najmniej 30 nowych osób i to tylko w klasie a co dopiero w szkole.. nowi nauczyciele.. nie wiem co myśleć.. Znasz mnie przecież. Wiesz jaki jestem. Więc ..
- Zaufaj mi a dasz sobie radę. Słuchaj tego co mówię ok?
- No ok.. chyba nie mam wyjścia.. nie odpuścisz tak łatwo.
- Coś nie jesteś do tego przekonany. Czy kiedykolwiek cię zawiodłem?
- No niby nie..
- Więc słuchaj mnie, nie masz podstaw żeby mi nie wierzyć – odpowiedział. Uśmiechnął się i zniknął. Jack zaczął rozmyślać. Może i Anioł ma racje? W sumie.. zawsze mu pomagał, i nigdy nie wyszło mu to na źle.. Zobaczymy.

piątek, 16 listopada 2012

Hej :D

Hej :D Jestem Sai. Moją główną pasją jest pisanie. Wiem, nie zawsze mi to wychodzi, dużo się muszę jeszcze nauczyć ale będę tutaj wstawiać moje teksty, opowiadania, jedne dłuższe a drugie krótsze. Mam nadzieję że się Wam spodobają :D Liczę na Wasze komentarze : )