Jack
spojrzał na nią z lekkim niedowierzaniem.
- Jesteś wierząca? – spytał.
- Tak. Wiem, pewnie dla Ciebie to dziwne ale owszem, jestem.
- Jesteś wierząca? – spytał.
- Tak. Wiem, pewnie dla Ciebie to dziwne ale owszem, jestem.
- Nie, to
nie jest dziwne. Nie znam wielu osób które by się do tego przyznały. Poza tym
ty jeszcze tam śpiewasz. Podziwiam cię.
- Nie ma za co.
- Jest. Ale .. nie myślałaś o tym, żeby śpiewać jeszcze gdzieś, nie tylko w kościele?
- Nie ma za co.
- Jest. Ale .. nie myślałaś o tym, żeby śpiewać jeszcze gdzieś, nie tylko w kościele?
-
Szczerze? Tak. Ale wiem że to nie jest realne.
- Dlaczego niby?
- Dlaczego niby?
- No
proszę cię, bądźmy realistami. A teraz wracajmy do roboty ok.?
- No niech będzie.
- No niech będzie.
Znowu
zaczął grać. Tym razem dotarli do końca. Jack cały czas był wsłuchany w jej
głos. Niesamowity.
Słowa „Oh, he's under my skin, Just give
me something to get rid of him, I've got a reason now to bury this alive,
Another little white lie” rozbrzmiewały w jego uszach jeszcze długo po zakończeniu. To
było aż niemożliwe.. Ona się tak w to wczuwała. Jej oczy wyrażały tak wiele
emocji. Jej wyraz twarzy mówił tak wiele. Nawet jeśli ktoś nie znał
angielskiego, domyśliłby się o co chodzi. Jack nigdy wcześniej nie widział
czegoś takiego. Tylu emocji i uczuć na jednej, kruchej twarzyczce..
Po
chwili on postanowił się do niej dołączyć. Załapał melodię i cichutko
podśpiewywał. Nie chciał jej przeszkadzać, wiec robił wszystko, by nie zwróciła
na niego uwagi. Kiedy skończyli odezwała się:
- Ej.. czemu wcześniej nie
śpiewałeś?
- Słyszałaś? – spytał lekko
speszony.
- Tak.
- Przepraszam, nie chciałem przeszkadzać
- Nie przeszkadzałeś.. Wiesz co? Nieźle ci idzie. – powiedziała z uśmiechem.
- Tak.
- Przepraszam, nie chciałem przeszkadzać
- Nie przeszkadzałeś.. Wiesz co? Nieźle ci idzie. – powiedziała z uśmiechem.
- Tsa.. ale dziękuję, miło że tak
uważasz.
- Nie ma za co. Poćwiczysz a będzie na prawdę dobrze.
- Nie ma za co. Poćwiczysz a będzie na prawdę dobrze.
Pośpiewali
jeszcze chwilę po czym stwierdzili, że wystarczy jak na jeden raz. Usiedli na
łóżku. Zapadła cisza.
- Jack.. – odezwała się Alex.
- Tak?
- Jack.. – odezwała się Alex.
- Tak?
- Jesteś wierzący?
- Wiesz.. zdaje mi się że tak.. tak, chyba mogę tak powiedzieć. A co? Czemu pytasz?
- Bo tak sobie myślałam… Zastanawiałaś się może, co by było, gdybyśmy się nie poznali? Jak by wyglądało nasze życie? Jaki Bóg miał dla nas plan?
- Jej… Teraz to mnie tym pytaniem zastrzeliłaś… Szczerze to na razie się nad tym nie zastanawiałem… Ale wygląda na to, ze chyba muszę.
- Znaczy nie, nie musisz. Ale ja ostatnio nad tym myślałam… Staram się to jakoś uporządkować, ale mi to nie wychodzi.
- Spokojnie. Jak coś wywnioskujesz, to wrócimy do tej rozmowy ok.? Ja też pomyśle.
- Nie ma sprawy. – uśmiechnęła się Alex. – A teraz przepraszam, ale musze lecieć. Robi się późno, a jeszcze trochę rzeczy do zrobienia zostało.
- Wiesz.. zdaje mi się że tak.. tak, chyba mogę tak powiedzieć. A co? Czemu pytasz?
- Bo tak sobie myślałam… Zastanawiałaś się może, co by było, gdybyśmy się nie poznali? Jak by wyglądało nasze życie? Jaki Bóg miał dla nas plan?
- Jej… Teraz to mnie tym pytaniem zastrzeliłaś… Szczerze to na razie się nad tym nie zastanawiałem… Ale wygląda na to, ze chyba muszę.
- Znaczy nie, nie musisz. Ale ja ostatnio nad tym myślałam… Staram się to jakoś uporządkować, ale mi to nie wychodzi.
- Spokojnie. Jak coś wywnioskujesz, to wrócimy do tej rozmowy ok.? Ja też pomyśle.
- Nie ma sprawy. – uśmiechnęła się Alex. – A teraz przepraszam, ale musze lecieć. Robi się późno, a jeszcze trochę rzeczy do zrobienia zostało.
- No tak.. Może cię odprowadzę co?
- Nie, nie trzeba. Dzięki za dzisiaj. Pa –
odpowiedziała i pożegnała go uśmiechem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz